Emocje opadły, zakupy wypakowane, pudełko z warsztatów dokończone,
więc mogę zabrać się za krótkie podsumowanie ART IN TOWN na które wybrałam się
w minioną sobotę (21 listopada) do Warszawy. Jedno słowo powinno powiedzieć Wam
wszystko o tym wydarzeniu: CUDOWNIE! Ponieważ niektórzy mogą być nieco bardziej
dociekliwi, poniżej napisałam kilka słów na temat tego, co się na ową cudowność
złożyło.
Organizatorzy postarali się o „europejski standard spotkań
craftowych”. Zaprosili uczestników ART IN
TOWN do eleganckiego Centrum Konferencyjnego Adgar Plaza przy ul. Postępu 17A. Zadbano
o odpowiednie oznaczenie trasy (mam nadzieję, że panie trzymające baner nie złapały
kataru;). Dzięki ich poświeceniu,
nikt nie miał problemu z dotarciem na miejsc.
Po przekroczeniu progu Centrum, przenieśliśmy się do świata
handmade, w którym było to, co w tego typu spotkaniach najważniejsze: wystawcy,
pokazy i warsztaty make&take. W sumie była jeszcze jedna rzecz, mająca
pierwszeństwo przed pozostałymi – cudowna, przyjazna atmosfera. Otwartość i bezpośredniość
ludzi, których można spotkać na tego typu imprezach to zawsze jeden z najważniejszych
powodów, dla których chce się wracać.
Po dotarciu na miejsce, każdy uczestnik otrzymywał na rękę papierową
opaskę z numerem. O pełnej godzinie organizatorki losowały kilka numerów,
zadawały pytanie osobie, której numer wylosowano i zwycięzca otrzymywał
nagrodę. Konkursy przygotowali również niektórzy wystawcy.
Tym, na co zawsze czekam podczas tego typu spotkań są
warsztaty z różnych technik handmade. Z bogatej oferty wybrałam warsztaty z
Ayeeedą „Świąteczny upominek w pudełku”. Efekty mediowanie możecie zobaczyć poniżej.
Zaczęło się tak.....
Media poszły w ruch...
Z tego nieładu powstało świąteczne pudełeczko:)
Gratuluję organizatorom pomysłu na craftową imprezę, która z pewnością wpisze się na stałe do mojego kalendarza. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, już nie mogę się
doczekać kolejnej edycji ART IN TOWN :)